Uwe Rada polski1988 albo o pochwale bycia pomiędzy

Teaser
DRUCKVERSION 1988 albo o pochwale bycia pomiędzy

Przyzwyczailiśmy się do tego, żeby wiązać naszą pamięć społeczną ale też i indywidualną z pewnymi punktami zwrotnymi najnowszej historii. Ale co się dzieje w takim razie z tymi wszystkimi latami pomiędzy owymi znaczącymi cezurami?

UWE RADA

1
Przyzwyczailiśmy się do tego, żeby wiązać naszą pamięć społeczną (ale też i indywidualną) z pewnymi punktami zwrotnymi najnowszej historii (albo też i biografii). Chodzi o pewne symboliczne daty roczne, które jak stemple odciskają się w naszej pamięci. To one dzielą nasze wspomnienia na to, co było przed, i na to, co stało się potem. Chyba każdy z nas mógłby sporo opowiedzieć o takim decydującym doświadczeniu w swoim życiu. Dla młodszego pokolenia tą datą może być jedenasty września, dla starszego – dzień, kiedy wzniesiono mur berliński, a dla wszystkich, znających to zdarzenie choćby tylko ze słyszenia, tym dniem będzie dziewiąty listopada, dzień, kiedy mur berliński upadł.

Ale co się dzieje w takim razie z tymi wszystkimi latami pomiędzy owymi znaczącymi cezurami? Z latami, które nie są aż tak spektakularne? Latami, które przyszły przed kamieniami milowymi naszej pamięci, i które nadeszły po nich? Czy naprawdę przyzwyczailiśmy się już tylko do tego, żeby oceniać je wyłącznie z perspektywy radykalnych zwrotów, które po nich nastąpią lub które je poprzedziły? Czy w naszej pamięci żywe pozostają tylko te cezury, które owocują niezliczoną ilością debat i książek, ale już nie te lata, jakie upływają przed sztormem lub po jego przejściu? Czyż nie jest tak, że w latach przed dziejową burzą szukamy tylko tego cienia, rzucanego przez nadciągające chmury, a w latach następnych wypatrujemy tylko śladów pozostawionych przez sztorm?

Rok 1988 to dobry rok, by zadać pytania takie jak powyższe. Zarówno w Polsce, jak i w podzielonym politycznie Berlinie, był to rok pełen zdarzeń ważnych i nieważnych. Ale czy – siłą rzeczy – wszystkie one zwiastowały nadciągającą transformację? Spytajmy inaczej: jak patrzylibyśmy dzisiaj, trzydzieści lat później, na tę właśnie datę, gdyby nie to, że rok później upadł mur i skończyła się epoka podziału Europy?

2
Dziś nikt nie wątpi, że Berlin to metropolia. Ale w 1988 r. było to nie tylko miasto murem podzielone, ale także i zwykła prowincja, w obu jego częściach. To Moskwa i Waszyngton decydowały o tym, jak ludziom wiodło się w tej prowincji, czy raczej w ich prowincjach. Życie polityczne ocierało się, jeśli popatrzymy wstecz, o granice absurdu. Na przykład pod koniec maja 1988 alternatywna młodzież zajęła tzw. Trójkąt Lenné, czyli niezagospodarowany ugór na Potsdamer Platz, który na mocy tzw. wymiany terytorialnej został przekazany Berlinowi Zachodniemu przez NRD za okrągłą sumę 76 mln marek zachodnich. Mimo to przedtem zabroniono wkroczyć tam zachodnioberlińskiej policji. Jednak po dokonaniu wymiany międzypaństwowej trzysta "okupantek" i "okupantów" uciekło przez mur na drugą stronę. Międzynarodowe media rozpisywały się szeroko o pierwszej "masowej ucieczce“ na Wschód. Było to zdarzenie typowe dla atmosfery Berlina Zachodniego, który był zarówno frontową twierdzą kapitalistów, jak i alternatywnym Eldorado zbuntowanej młodzieży. To tutaj światowa polityka trwała w zwarciu z lokalnymi ruchami miejskimi. Nikt wtedy nawet nie próbował skruszyć muru, dzięki któremu takie aberracje stawały się możliwe.

Nie próbowały tego też pisarki, nie próbowali pisarze, którzy spotkali się w maju 1988 na kongresie z okazji Europejskiej Stolicy Kultury. Tak, ci autorzy puścili wodze fantazji – i nie było w tym żadnego prowincjonalizmu w myśleniu – marząc o Europie bez granic. Jednak, jeśli ktoś po spotkaniu w hali zwanej "Ciężarną Ostrygą" poszedł w kierunku na Kreuzberg, to szybko mógł zauważyć, że to marzenie rozbija się o mur jak najbardziej realny, jak najboleśniej rzeczywisty. A czyż i dyskusje podczas kongresu nie pokazały, jak silnie mur tkwił w ludzkich głowach? Także w głowach tych, którzy chcieli go zburzyć?

Lecz dla światowej gospodarki mur nie stanowił już wówczas żadnej przeszkody. We wrześniu 1988 w Berlinie odbył się zjazd Międzynarodowego Funduszu Walutowego, wtedy symbolu zjawiska, które dziś zwiemy globalizacją. Część bankowców nocowała w Berlinie Wschodnim, stolicy NRD. Także i realnie istniejący socjalizm potrzebował kredytów. Tak jak i Polska Rzeczpospolita Ludowa. W Gdańsku i w Nowej Hucie koło Krakowa w kwietniu i maju 1988 wybuchły wiosenne strajki Solidarności. Po nich przyszły strajki sierpniowe, które zakończył Okrągły Stół, do którego usiadły rząd i opozycja. Z kolei obrady Okrągłego Stołu umożliwiły pierwsze wolne wybory 4 czerwca 1989, w wyniku których Polska, jako pierwszy kraj z bloku wschodniego, uzyskał pierwszego niekomunistycznego premiera w osobie Tadeusza Mazowieckiego.

I to był początek transformacji w Europie, która zapoczątkowała także późniejszy upadek muru berlińskiego. Ale to nasze dzisiejsze spojrzenie na tamte wydarzenia. Gdyż w 1988 zburzenie muru, upadek Żelaznej Kurtyny i zakończenie podziału Europy, a także zrośnięcie dwóch rozdzielonych części Berlina były nadzieją tylko dla nielicznych umysłów. Dla zdecydowanej większości leżało to poza horyzontem wyobrażeń.

3
"Te historie o Pierwszym Maja, ciągle je sobie powtarzaliśmy. Kiedy patrzę wstecz, widzę uśmiech na mojej twarzy. Czy nie czuliśmy się wtedy bardzo ważni, wtedy, na tej wyspie zwanej Berlinem Zachodnim?" – Tak opisano to w powieści "1988", którą autor tych słów opublikował we wrześniu 2017 r. w wydawnictwie Edition Fototapeta. I dalej: "Chcieliśmy ruszyć z posad bryłę świata, a co z tego na końcu wyszło? Flaszka z jabolem. Co za czasy. I co za rok. Ostatni rok w przededniu epokowych przemian, wyjaśnił mi kiedyś jakiś przemądrzalski, stoi zawsze w cieniu historii. Ale ja nie jestem tego tak pewny. Pewnie historycy są po prostu zazdrośni, bo nic do nich nie dotarło z tych epokowych przemian. Czy można coś zarzucić latom, tak jak ludziom?"

"1988“ opowiada historię Jana i Wioli. To opowieść o szalonej, platonicznej miłości, która zaczyna się na Kreuzbergu i (nie) kończy się w Krakowie. Oto aktywista ruchu autonomii Kreuzbergu spotyka opozycjonistkę z Polski. On walczy z kapitalizmem, a ona z komunizmem. A mimo to oboje powielają ten sam (sub)kulturowy habitus: protest, demonstracja, samowyzwolenie. Spojrzenie na rok 1988 jest w "1988" inne niż to, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. To krótka migawka z czasu, który jakby zastygł, choć już wtedy wiele kół znalazło się w ruchu. I jest to także wyprawa przez Europę, w której granice nie były otwarte, lecz surowo kontrolowane. Nadchodzące wydarzenia nie prowadzą obojga walczących o siebie kochanków do żadnego punktu zbiegu, w którym wszystko się złączy, nie ma dla nich żadnej przyszłości, od której można by oczekiwać happy endu. Muszą zadomowić się w tu i teraz. Myśl o przyszłości nie niesie z sobą żadnej pociechy. Także nie dla Wioli, o której narrator mówi, patrząc wstecz: "Kiedyś wyznała mi, że nie potrafi myśleć o dniu wczorajszym, ponieważ nie ma takiego, ani też o jutrzejszym, bo nie wierzy w jutro. Jestem dzieckiem chwili, powiedziała. Polegaj tylko na tym i nie próbuj mnie rozplanować."

4
Także fotografie Ann-Chrisine Jansson to migawkowe ujęcia, to "dzieci chwili“. Pokazują Kreuzberg absolutnie nieporuszony tym, co wydarzy się rok później. Pokazują codzienność zwyczajną w swoich dziwactwach, która pozwala wierzyć, że tak było tu zawsze – i tak też już na wieki pozostanie.

Jednak nagromadzenie wydarzeń politycznych zdradza, że coś wisi w coraz bardziej gęstniejącym powietrzu: demonstracje przeciwko autoinscenizacji Berlina Zachodniego jako europejskiej stolicy kultury i przeciw obradom MFW, pokojowa okupacja Trójkąta Lenné. Nawet lokalne problemy, jak spór o gospodarstwo rolne dla dzieci przy Adalbertstraβe, stawały się kwestiami politycznymi, którymi zajmował się senat miasta. Co się przy tym rzucało w oczy: mur jest wprawdzie wszechobecny, a mimo to nie wdziera się na pierwszy plan. Stoi raczej skromnie w tle, jest częścią krajobrazu, i tak też jest ukazywany przez Ann-Christine Jansson: nie jako obiekt skandalu, lecz jako codzienna oczywistość, nie domaga się bycia w centrum opowieści, które przekazują te zdjęcia, lecz stanowi ich kulisy.

We wschodniej części miasta wydarzenia nie zagęściły się jeszcze tak bardzo jak w zachodniej. Demonstracja w rocznicę zamordowania Róży Luxemburg ze stycznia 1988, na skutek której wydalono wielu działaczy opozycyji, nie prowadziła do upadku reżimu. Poza tym lokalna polityka reaguje na ekscesy lat poprzednich. W trakcie zielonoświątkowych koncertów przy Bramie Brandenburskiej w 1987 doszło do starć na alei Unter den Linden. I teraz rządząca socjalistyczna partia SED organizuje swoje własne koncerty, na przykład zapraszając Bruce Springsteena do Weiβensee. Zaś Rio Reiser, gwiazda zachodniej lewicowej sceny rockowej, występuje w październiku 1988 w Hali im. Wernera Seelenbindera.

Także w dzielnicy Friedrichshain-Kreuzberg 1988 nie jest rokiem zapomnianym, ani z dzisiejszej, ani z ówczesnej perspektywy. Dzięki wystawie "1988" możemy od-pomnieć rok, który zrozumiały jest sam przez siebie. I nie jest jedynie uwerturą dla epokowej zmiany, która po nim przyjdzie.

5
Warto dziś raz jeszcze, w kontekście obecnych debat o kształt Europy, jej kryzysów i wzmocnienia prawicowych populistycznych ruchów politycznych, spojrzeć ponownie na czasy przed transformacją na ówczesne spory.

W powieści "1988“ Jan i Wiola symbolizują pewną asymetrię, która nie znikła po dziś dzień. Wiola z radosną ciekawością otwiera się na nowy świat na Zachodzie, zaś Jan reaguje na Wschód lekceważącym wzruszeniem ramion. Kreuzberg to dla niego pępek świata. Tym większe jest jego zdziwienie, kiedy Wiola proponuje mu wspólną podróż do Polski. Ta wyprawa go zmieni. Z perspektywy Polski Kreuzberg wyda mu się dziecinną piaskownicą. To za Odrą Jan zrozumie, że chodzi o coś więcej niż o przepychanki z policją. W Polsce Jan dojrzeje politycznie.

Także fotografka Ann-Christine Jansson wyprawiła się w 1988 r. do Polski, jeżdżąc własnym autem wzdłuż i wszerz, przeczesując miasta i patrząc na ludzi. Czy rzeczywiście już wtedy możemy dostrzec rysę, jaka istniała wówczas w tym kraju? Czy też jest to nasze wyobrażenie, jakie nadajemy dziś tym przed-czasom, znając bieg dalszych wydarzeń?

W dzisiejszej Polsce można mówić o "pokoleniu 1988“. Rozumieć można przez to młodych i wściekłych radykałów opozycji, dla których obrady Okrągłego Stołu, do których dążył pragmatyczny obóz Lecha Wałęsy, nie były niczym innym jak zdradą. Owo młodzieńcze nieprzejednanie odzwierciedla się dziś w narodowym, a częściej nacjonalistycznym konserwatyzmie partii Prawo i Sprawiedliwość. Z kolei pragmatyzm negocjatorów stanowi część liberalnego programu antykomunistycznego obozu Platformy Obywatelskiej.

Jednak głębokie pęknięcie kraju to nie tylko skutek transformacji, gdyż istniało ono już w XIX wieku. Podczas trwających od 1795 do 1918 r. zaborów polscy patrioci podnosili broń przeciw władzy zaborców w niezliczonych, ale w końcu zawsze krwawo tłumionych powstaniach. Po ostatnim nieudanym zrywie Powstania Styczniowego w 1863 r. powstał kierunek pozytywizmu, który miał na celu reformę codzienności. I tak to w Polsce nadal obecna była postać wojownika, lecz przeciwstawiono mu postać kupca, który coś w życiu osiągnął i przez to miał więcej do stracenia. Obie symboliczne figury funkcjonują do dziś. Jarosław Kaczyński, prezes partii Prawo i Sprawiedliwość, ideolog narodowo-konserwatywnej rewolucji, jest wojownikiem. Zaś Donald Tusk, Przewodniczący Rady Unii Europejskiej, polski premier do 2014 r., to kupiec.

6
To wszystko dziś wiemy, a jednak tak wiele zapomnieliśmy. Ale warto sobie przypominać. Warto zaglądać w twarze ludzi, fotografowanych przez Ann-Christine Jansson, ludzi, którzy mieli wprawdzie swoją historię i może nawet przyszłość przed sobą, a mimo to szukali szczęścia w teraźniejszości, w tejże sekundzie jednego mgnienia oka, która mogła być zarówno sekundą szczęścia, jak i nieszczęścia.

Warto przypomnieć sobie te prawie zagrzebane w pamięci zdarzenia, jak "okupacja" Trójkąta Lenné lub kongres pisarzy, który odbył się wówczas pod dziś tak patetycznie brzmiącym hasłem jak "Marzenie o Europie". Ale było to bardzo konkretne marzenie, opowiadające także o tym, co pojawiało się pomiędzy, co cichutko, ale coraz bardziej zdecydowanie wciskało się pomiędzy to, co naznaczyło i nadal naznacza czas podziału i podziałów: pomiędzy Zachód i Wschód, pomiędzy kupca i wojownika. Miejsce pomiędzy, o którym narrator powieści "1988" mówi: "Może do takiego miejsca pomiędzy ludzie ciągnęliby z Zachodu i Wschodu? Miejsca, w którym Wiola zadomowiłaby się tak samo jak ja. Razem. Ale czy ja byłbym w stanie zostawić Mehringhof?"

Co jesteśmy dziś w stanie zostawić dla utopii? I jaka kolejna cezura puka do naszych drzwi?

Tłum. Magdalena Izabella Sacha


DRUCKVERSION
nach oben
Die Adria 1988. Roman

Zakochany Berlińczyk
"Pisał o Niemnie, Odrze, Adriatyku. Nauczył się też języka polskiego, by w oryginale czytać Świetlickiego, Bator i Parys. Ale teraz Uwe Rada, niemiecki dziennikarz z Berlina, postanowił opowiedzieć historię miłosną." (Wywiad na goethe.de)

"1988" bei Cosmo im WDR
Polsluchaj rozmowy z Uwe Rada (po polsku).